Zobacz również zbiór wszystkich artykułów O ZAKINTOS
Tu znajdziesz wszystkie informacje. W ten sposób najlepiej zaplanujesz swoje wakacje i zrobisz swoją listę "must see" :)
Podróż
Bardzo długo zastanawialiśmy się gdzie tym razem spędzimy nasze wakacje. Greckie wyjazdy zostawiamy sobie zawsze na wrzesień. Jakoś ten miesiąc wydaje się nam idealny na Grecję. Nie dość, że nie ma tabunów turystów (dzieci zaczynają szkołę) to na dodatek zawsze są upały, morze jest ciepłe, a ceny nie odstraszają :)
pakowanie
Taaaaak.... wrzesień jest idealny. Nie mniej jednak jestem zdania, że Grecję należy poznać o każdej porze roku :) Tak więc wiedzieliśmy, że wrzesień będzie na Grecję. Nie mieliśmy tylko obranego kierunku. A kierunek zależał od cen biletów.
w drodze na Zakynthos
W końcu... na 2 dni przed rozpoczęciem urlopu znaleźliśmy loty czarterowe na Zakynthos. Lot był za 5 dni z Poznania a cena... bajka :) 398 zł za osobę w dwie strony z bagażem 20 kg na osobę. Ceny sprawdzałam na stronach biur podróży w zakładce loty czarterowe. Tu radzę jednak iść do jakiegoś biura podróży, które sprzedaje wakacje i loty różnych operatorów. Dlaczego? Ano dlatego, że informacje podawane na stronach www operatorów nie odzwierciedlają rzeczywistej ilości biletów w puli sprzedażowej po danej cenie. Coś mnie tknęło i poszłam do biura. Okazało się, że biletów w tej cenie było powyżej 10, a nie 2 (jak było napisane na stronie www operatora). Także wcale pośpiech przy zakupie nie jest wskazany ponieważ ceny przed samymi lotami spadają, a można bilet trafić w naprawdę świetnej cenie. Nie mniej jednak 398 zł za loty w obie strony z bagażem 20 kg to oferta świetna :)
Szybko więc wykupiliśmy loty i zaczęliśmy szukać noclegów na bookingu. Nocleg znaleźliśmy za niecałe 1200 zł za 7 dni. Udało mi się skontaktować z właścicielem i umówiliśmy się, że odbierze nas z lotniska. W ostateczności, lotnisko było i tak położone ok 6 km od naszego lokum więc w ostateczności przeszlibyśmy na pieszo :) albo wzięli taksówkę.
Okazało się, że na miejscu czekał na nas Dymitris. Przemiły właściciel Filitsis Studios, gdzie zabukowaliśmy noclegi.
urocze Filitsis Studios
No więc dolecieliśmy i dojechaliśmy :) Tego wieczoru postanowiliśmy przejść się na plażę i po miasteczku. Nie powiem... Laganas nie jest miastem typowo greckim... To jest... hmmmm imprezownia. Prawdziwa imprezownia gdzie najtrudniej jest spotkać Greka, za to pełno jest Albańczyków, Serbów, Anglików, Włochów, Francuzów, Niemców i Polaków. Głównie młodych i poruszających się w grupkach. Prawie wszyscy niemalże natychmiast wynajmują kłady (chyba taki lans) lub skutery i wszyscy jeżdżą po ulicach w tą i z powrotem przez 24 godziny na dobę mając chyba przyklejone palce do klaksonów. Ewidentnie Ci młodzi ludzie traktowali trąbienie jako zabawę, a nie ostrzeżenie, co było dość irytujące. Ogólnie w Grecji przyjęte jest trąbienie dla ostrzeżenia (np przy mijaniu lub wyprzedzaniu kogoś) ale trąbienie dla ostrzeżenia jest normą i nie wynika ze złośliwości, z chęci upomnienia kogoś. Jest to czynność mająca zapewnić bezpieczeństwo sobie i innym uczestnikom ruchu. Turyści natomiast trąbią non stop na wszystko, dosłownie: ostrzegając chyba nawet drzewa, samych siebie i mając przy tym niezły ubaw. A robią to głównie 17-25 latkowie.
Plaża w Laganas
Plaża w Laganas
relaks
My do imprezowiczów nie należymy. Dla nas znacznie ważniejsze jest zobaczenie wyspy, zwiedzanie, nie mniej jednak połączone z plażowaniem oczywiście :) Co więc było plusem w Laganas? Po pierwsze: lokalizacja Filitsis Studios i urocze lokum. Około kilometra od wszystkich klubów. Po drugie: właściciele, którzy pozwolili nam się czuć jak rodzina :) i wreszcie po trzecie: Laganas to nie zła lokalizacja na zwiedzanie całej wyspy. Blisko jest zarówno do stolicy wyspy: Zakynthos, na półwysep Keri, Vasilikos, a ze względu na to, że cała wyspa nie jest duża z łatwością można udać się w głąb wyspy i zwiedzić wiele ciekawych miejsc.
Plan był taki: dajemy sobie pierwsze dwa dni na odpoczynek, a później jeździmy i zwiedzamy. Na ten wyjazd, bądźmy szczerzy, nie mieliśmy poważnego planu. Najważniejsze dla nas było to, aby jednak odpocząć, zobaczyć groty, zatokę wraku, zaliczyć rejs i obydwa półwyspy :) a także zobaczyć miejsca lęgów żółwi. I w zasadzie plan został - można powiedzieć w 90 % zrealizowany. Tym bardziej, że wyjazd był krótki bo tylko na 7 dni.
Początek urlopu upłynął nam na plażowaniu w Laganas. Frappe na plaży to najprzyjemniejszy relaksujący moment. Mój mąż w tym czasie zażywał kąpieli w ciepłych wodach morza jońskiego. Plaża w Laganas jest długa, wąska i piaszczysta. Znajdują się na niej płatne leżaki i parasole. Po lewej i po prawej stronie towarzyszą nam widoki na obydwa półwyspy (Vasilikos i Keri) Woda w zatoce jest płytka i ciepła, a zejście łagodne i piaszczyste.
Cameo Island
widok na uroczy port w Agios Sostis
Wypoczywając na plaży w Laganas można udać się na spacer do pobliskiego Agios Sostis, gdzie znajduje się drewniany pomost prowadzący na prywatną wyspę Cameo. Spacer trwa około 30 minut, a część drogi trzeba pokonać wodą (można lądem, ale wydłuża to całą trasę). Poza tym droga wzdłuż plaży jest niezwykle urokliwa, a część pokonywana wodą, jest prosta, ponieważ woda w najgłębszym miejscu sięga po kolana. Początek naszego urlopu rozpoczęliśmy od takiego spaceru, aby poznać okolicę.
ślub po brytyjsku na greckiej plaży
Zakynthos jest wyspą słynącą ze ślubów. Głónie Brytyjczycy umiłowali sobie zaślubiny w tej pięknej scenerii. Śluby organizowane są zarówno na plażach, jak i na wyspie Cameo. Wówczas nowożeńcy wynajmują wyspę i tam odbywają się uroczystości. Podczas naszego tygodniowego pobytu natknęliśmy się na dwa takie brytyjskie śluby.
Niezwykle pomocne przy zwiedzaniu okazało się lokalne biuro, z którym pojechaliśmy zwiedzić północ wyspy oraz zatokę wraku. W związku z tym, że wybór Zakynthos padł na kilka dni przed wyjazdem, nie miałam czasu aby zaplanować całego wypadu, dlatego niezwykłą pomocą okazała się wiedza przewodnika z owego biura podróży, który pokazał nam wiele niesamowitych i ciekawych miejsc opowiadając przy tym ciekawe historie.
Amoudi Beach
Amoudi Taverna
Ale zanim skorzystaliśmy z oferty biura na wypad na północ, postanowiliśmy wynająć auto i część wyspy zwiedzić samodzielnie. W ten sposób trafiliśmy na plażę i do tawerny Amoudi. Niezwykła lokalizacja, fajna plaża i fajna tawerna. Naprawdę polecamy. Tego dnia było trochę pochmurno, więc nie spędziliśmy tam wiele czasu. Postanowiliśmy pojechać dalej. Do stolicy - Zakynthos, a następnie na plażę Azurro na półwyspie Vasilikos. Plażę słynącą z glinki.
Stolica Zakynthos to duże miasto z pięknym portem. Z pewnością każdy kto przybywa na wyspę od strony morza musi być pod wielkim wrażeniem portu i uroczego położenia miasta. Przez moment nawet żałowałam, że nie zostaniemy tam na dłużej.
spacer po stolicy
spacer po stolicy
spacer po stolicy
Zakynthos - kościół Dionizosa
W Zakynthos odwiedziliśmy port i zjedliśmy pyszny obiad. Nooo.... obiad to dużo powiedziane: suvlaki w picie z frytkami. Więc raczej fast food po grecku. Nie ma jednak nic lepszego niż greckie souvlaki. Ja gustuję w suvlakach wieprzowych, mój mąż w drobiowych. Pomimo zapisów w menu o souvlakach jagnięcych, ani razu na takie nie trafiliśmy w knajpach. O naszych porach posiłków już ich nie było. Chociaż raz trafiłam na Lamb stifado w knajpce Achilles w Laganas. Bardzo dobre, choć z pewnością mięso baranie nie każdemu przypadnie do gustu ze względu na specyficzny smak.
Wracając jednak do zwiedzania Zakynthos - port zrobił na mnie olbrzymie wrażenie, a widok na miasto z portu jakoś dziwnie kojarzył mi się z kreteńską Chanią. Natomiast jachty stojące w porcie... sami zobaczcie.
w porcie w Zakynthos
Zakynthos
Zakynthos
Souvlakeri
Zakynthos to największe miasto na wyspie i jednocześnie główny port. To tu przybijają wszystkie statki. Główne zabytki stolicy to Kościół Św. Dionizosa oraz kościół Św. Mikołaja. Przy tym ostatnim znajduje się jedna z niewielu ocalałych po trzęsieniu ziemi ścian. To charakterystyczna ściana z dzwonnicą. Trzęsienie ziemi nawiedziło wyspę w 1953 r. i praktycznie zniszczyło wszystkie zabudowania. Zginęło mnóstwo ludzi, a wyspę trzeba było na nowo odbudować. Ściana z dzwonnicą w Zakynthos jest niejako pamiątką tych tragicznych wydarzeń. Trzęsienia ziemi nawiedzają Grecję niemalże codziennie. Informacje na ten temat znajdziesz TUTAJ.
Po posileniu się i przejściu po stolicy postanowiliśmy odwiedzić Azurro Beach. Plażę słynącą z bajecznego krajobrazu oraz z miejsca w którym można wydobywać naturalną glinkę, którą smaruje się ciało. Glinka działa oczyszczająco i ściągająco.
Azurro Beach
Azurro Beach
Azurro - miejsce wydobycia glinki
podwodny świat Azurro
Plaża zrobiła na nas olbrzymie wrażenie. Najpierw widoki, później atrakcje związane z wydobyciem glinki, a na sam koniec, jak już poszliśmy zmyć glinkę z ciała i zanurkowaliśmy przy skałach - naszym oczom ukazał się podwodny świat, który koniecznie należało poznać z użyciem maski do nurkowania. Było naprawdę pięknie.
Pobyt na Azurro mógłby trwać naprawdę cały dzień, ale chcieliśmy zobaczyć samą końcówkę Vasilikos i plażę Gerakas, najsłynniejszą plażę, na którą co roku przybywają żółwie Ceretta Caretta. Pożegnaliśmy więc to niesamowite miejsce i ruszyliśmy w dalszą drogę. Gerakas to najbardziej na południe wysunięta plaża na półwyspie Vasilikos. To tu znajduje się najwięcej gniazd żółwi, z których na jesień wychodzą małe żółwiki i muszą pokonać niezwykle trudną drogę w kierunku morza. Ciekawe jest to, że żółwie te wrócą na tę samą plażę na której przyszły na świat, aby tu złożyć jaja i dać początek nowemu życiu.
Gerakas Beach
oznakowane gniazda żółwi
zachód słońca na Gerakas
miejsce edukacyjne
Żółwie Caretta Caretta są pod ochroną. Na półwyspie działa organizacja zajmująca się ochroną żółwi. Organizacja ta nazywa się Archelon. Nazwa pochodzi od prehistorycznego olbrzymiego żółwia o tej samej nazwie.
Naszą wyprawę na Vasilikos zakończyliśmy podziwianiem zachodzącego słońca. Postanowiliśmy jeszcze odwiedzić miejsce poświęcone ochronie żółwi. Można tu dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy w bardzo przystępny sposób.
Dzień pomału się kończył i trzeba było wracać do Laganas. Dziś oddawaliśmy auto, a następnego dnia chcieliśmy pojechać na północ z lokalnym biurem.
produkcja wina
piwnice winiarni
Rano podjechał po nas autokar, który zabrał nas na tzw. Mix Północ :) Miało czekać na nas moc atrakcji :) i tak też się stało. W pierwszej kolejności odwiedziliśmy rodzinną winiarnię, w której zobaczyliśmy cały proces powstawania wina. Pobyt w winiarni zakończony był degustacją wina i możliwością zakupu butelek tego boskiego trunku. Wiadomo przecież, że patronem wyspy jest Dionizos. Bóg wina. Dalsza droga prowadziła przez północne tereny górskie. Tu niestety naszym oczom ukazał się dramatyczny obraz po pożarach jakie latem panowały na Zakynthos. Między innymi to był powód tego, że bardzo długo wahaliśmy się czy wybrać Zakynthos na nasz urlop. Pożary niestety nie były tu przypadkowe. Spłonęło mnóstwo gajów oliwnych. Płomienie podchodziły pod zabudowania.
Pożary na Zakynthos
granica pożaru
spalone drzewa
Na każdym kroku napotykaliśmy wozy strażackie patrolujące teren czy ogień nie ma nowych źródeł. Wkrótce dotarliśmy do wioski, w której kwitnie rodzinny bussines. Wyrabiane są tam dywany, nalewki, wina, oliwa z oliwek, zbierane są również same oliwki, które następnie sprzedawane są na straganach. Ten górski interes kwitnie pomimo tragedii jaka dotknęła mieszkańców tego regionu. Wypiłam tam też najlepsze wino jakie kiedykolwiek piłam. Do dziś nie wiem dlaczego nie kupiłam tego wina :( Wzięłam tylko oliwę z oliwek. Wiem jedno - jeżeli kiedykolwiek będę na Zakynthos muszę odnaleźć to miejsce i to wino. Było o niebo lepsze niż to z winiarni wcześniej zwiedzanej. Było lekkie, delikatne, było po prostu niebiańsko dobre.
osiołki muszą być
Odwiedziliśmy również wioskę Anafonitria, w której znajduje się XV wieczny klasztor, w którym Dionizos spędził 40 lat swojego życia. Klasztor ten jest jednym z niewielu obiektów na wyspie, który ocalał podczas trzęsienia ziemi w 1953 r. W samym klasztorze zdjęć robić nie wolno, w związku z tym cyknęliśmy tylko kilka fotek przed wejściem. Kim był Dionizos? Był on opatem, który mieszkał w klasztorze. Zmarł w 1622 r. Dla mieszkańców wyspy kościół ten jest niezwykle ważny, a fakt, że ocalał po licznych trzęsieniach ziemi świadczy tylko o tym, że Dionizos cały czas go chroni. Z tego też powodu mieszkańcy co jakiś czas fundują nowe buty dla swojego patrona. Wierzą bowiem, że Dionizos używa ich do obchodu po wyspie. Buty te przecież się zużywają. Trzeba wówczas zapewnić nowe, a stare zużyte buty są dzielone na cześci i sprzedawane jako relikwia.
drzewo życzeń
wejście na dziedziniec klasztoru
teren wokół klasztoru
Teren obok klasztoru wygląda jak istny zaczarowany ogród. Miejsce to jest na swój sposób magiczne i niesamowite. A wiara mieszkańców w to, że Dionizos chroni wyspę dodaje całości uroku. Z Anafonitrii wyruszyliśmy w kierunku zatoki wraku, od strony klifu. Widok z góry za zatokę miał obudzić w nas apetyt za rejs do zatoki i kąpiele w lazurowych wodach jakich podobno nie ma nigdzie indzie. Jaaasne... pomyślałam. Byłam przecież na niejednej greckiej plaży, gdzie błękity były obłędne. Z całą pewnością woda nie może być bardziej niebieska niż na lagunie Balos. Spodziewałam się więc z całą pewnością pięknego widoku i błękitnej wody. Widziałam sporo zdjęć zatoki wraku na różnych stronach ( za pewne podkoloryzowanych)...
Dojechaliśmy więc na miejsce. Przewodnik poprowadził nas wzdłuż klifu daleko poza punkt widokowy. Droga była kamienista, a kamienie przypominały te z naszej wyprawy na Balos na Krecie. Wreszcie dotarliśmy do miejsca, gdzie naszym oczom ukazał się zatoka wraku. Naprawdę... To jest niemożliwe aby woda miała takie barwy. Zdjęcia nie oddają tego jakie wrażenie w rzeczywistości robi to miejsce na człowieku.
droga na widok
zatoka wraku z góry
Zatoka wraku
Taaak.. Zdecydowanie chciałam zobaczyć to z bliska i znaleźć się na tej plaży. A przed nami był rejs do błękitnych grot i właśnie na plażę Wraku.
Pojechaliśmy więc do Agios Nikolaos. Niezwykle urokliwego małego portowego miasteczka. Tam było trochę czasu na posiłek i na wypicie frappe. Oczy cieszyły widoki na port.
Frappe w porcie
Port w Agios Nikolaos
Jeżeli kiedykolwiek trafimy jeszcze na Zakynthos to Agios Nikolaos jest takim miejscem, w którym będę chciała spędzić więcej czasu. Małe miasteczko, cisza, spokój, cudne widoki, błękit morza i zatoczkowa plaża. Każdy szuka czegoś innego w Grecji. Jeden szuka odpoczynku i relaksu, inny pięknych widoków, miejsc do zwiedzania, jeszcze kto inny miejsca w którym poimprezuje. Moim miejscem na Zakynthos może być Agios Nikolaos. Tu jest wszystko czego mi potrzeba podczas pobytu w Grecji. Tu z całą pewnością chciałabym pobyć dłużej.
W drodze do zatoki
widoki - opływanie przylądka Skinari
Podpłynął nasz stateczek i ruszyliśmy w rejs wokół przylądka Skinari aby dostać się do zatoki wraku. Widoki zapierały dech w piersiach. Wiatr wiał dość silnie, a dodatkowo łódź kołysała się na falach. Było pięknie. Wreszcie pomału zaczynaliśmy zbliżać się do zatoki i naszym oczom ukazała się woda tak błękitna, że aż niemożliwe aby woda naturalnie mogła mieć taki kolor. Szczęki opadły po raz drugi.
błękity przy plaży wraku
wrak na plaży
cudnie
Na plaży w zatoce wraku spędziliśmy godzinę ciesząc oczy cudnymi widokami. Woda robi się tu dość szybko głęboka i trzeba uważać podczas wchodzenia do wody. A skąd taki nieprawdopodobny błękit? Ano stąd, że piasek na tej plaży to tak naprawdę wapień, który powoduje ten nieprawdopodobny kolor.
Pora była już wracać. Przypłynął po nas nasz statek i wszyscy wpakowaliśmy się na pokład. Jeszcze tylko błękitne groty.
Mój mąż - wielbiciel wody, nurkowania i pływania obojętnie gdzie, nie mógł już się doczekać aby zanurkować w grotach.
zatoka wraku z oddali
ostatnie spojrzenie na zatokę wraku
łuk przy błękitnych grotach
błękitne groty
chłopaki płyną do jaskini
błękitne groty
w jaskini
w jaskini
Mój mąż był tak zafascynowany jaskinią i korytarzami tam w środku, że zapomniał o sfotografowaniu tego co było pod wodą przed jaskiniami, a tam naprawdę dużo się dzieje. Chociażby ogrom i różnorodność ryb jakie można zobaczyć. Nooo ale cóż... może następnym razem nadrobimy zaległości. Ja tymczasem do wody nie wskoczyłam. Jakoś nie odważyłam się po ostatnich przygodach na Santorini i rejsie na wulkan. Tam do wody wyskoczyłam ze statku, ale to chyba był błąd. Tu wolałam zachować trzeźwe myślenie.
No więc, jak to się mówi, zostało popływane, pora wracać do Agios Nikolaos, a stamtąd udać się w drogę powrotną do Laganas. Czekał nas jeszcze jeden przystanek w miejscowości Xigia i plaża na której ujście mają źródła siarki. W tych miejscach woda ma ok 10 stopni mniej niż reszta wody w zatoczce.
Xigia
Xigia
u wylotu źródeł siarkowych
Dzień był pełen wrażeń, ale to był naprawdę piękny dzień. Zwiedziliśmy sporo na północy. Teraz chciałabym tam wrócić bardziej przygotowana i objechać wszystko na własną rękę zatrzymując się w wybranych miejscach na dłużej.
Kolejny dzień minął nam spokojnie i leniwie w Laganas, a to za sprawą tego, że niestety tego dnia był sztorm. W związku z tym ominął nas rejs na Kefalonię. A tak na to czekałam. Urząd Morski nie wydał zgody na wyjście statków i promów w morze. Tym samym zostaliśmy bez planu. Co więc robić? Postanowiliśmy więc odwiedzić wyspę Cameo. Tę samą, którą odwiedziliśmy na początku naszego pobytu.
Cemeo Island
plaża na Cameo Island
sztorm
Wstęp na wyspę to koszt 5 euro od osoby, ale w tę opłatę wliczony jest jeden drink. Poza tym, nawet gdyby wstęp na wyspę kosztował 10 euro to i tak warto, bo wysepka jest urocza. Oczywiście trafiliśmy jeszcze na ślub, więc o godzinie 13:30 poproszono nas o przejście do baru na szczycie wysepki, ponieważ plaża była przygotowywana pod uroczystości.
Cameo Island
Swoją drogą, ktoś nieźle zakombinował z tymi prześcieradłami. Dodają uroku i tworzą nastrój. Plaża znajduje się w małej zatoczce, która jest niewidoczna od strony lądu. To wszystko czyni to miejsce niewątpliwie magicznym. Nic dziwnego, że wyspa ta zwana jest wyspą zakochanych, i że tak wiele par wybiera ją na miejsce swojego ślubu.
Z jednej strony, gdyby nie ten sztorm, nie zobaczylibyśmy wysepki Cameo, z drugiej... czy jest sens zwiedzać Kefalonię w ciągu jednego dnia? Jakby więc nie patrzeć... cel jest. Kefalonię trzeba odwiedzić :) a najlepiej zaplanować tam jeden z kolejnych wypadów.
Tak czy inaczej... tego dnia przez sztorm wypadł nam lazy day bez auta. Auto miało być dopiero następnego dnia z rana. I na ten następny dzień mieliśmy zaplanowany półwysep Keri.
Tom w restauracji Achilles
Wieczorem wylądowaliśmy jeszcze w restauracji Achilles, prowadzonej przez matkę z synem o imieniu Achilles. Niezwykle urocze miejsce z pysznym jedzeniem. Tam spróbowałam Lamb stifado czyli duszone mięso baranie. Ale całą atmosferę tworzył rozgadany Achilles. Ileż on się z nami nagadał, opowiedział nam swoją historię. Był niezwykle miły i przyjacielski. Dzięki temu myślę, że każdy kto choć raz odwiedził tę restaurację będzie chciał tam wrócić. Achilles to młody chłopak, chodzacy w zabrudzonych powyciąganych koszulkach, pracujący jako kelner ale i chyba na kuchni. Jeśli ktoś nie był przekonany czy chce tam zjeśc to zaciągał delikwenta do kuchni i pokazywał garnki. Świetny klimat. Przyjaciel Achillesa miał na imię Tom. Tom zresztą stawał się przyjacielem każdego z gości. Bez pardonu ładował się na kolana gdy był zmęczony i tak towarzyszył w posiłkach. Spać poszliśmy dopiero późnym wieczorem ponieważ czekało nas pakowanie bagaży. Następnego dnia, oprócz zwiedzania Keri, wieczorem mieliśmy lot powrotny do Poznania.
Rano podstawili nam auto, torby wrzuciliśmy do bagażnika i pojechaliśmy zobaczyć Keri.
Na pierwszy ogień wylądowaliśmy na plaży Keri. Naprawdę trzeba przyznać - jedna z ładniejszych plaż na jakich byłam. Mimo, iż nie zatoczkowa, ale miała swój klimacik i urok. Była to wąziutka piaszczysto - kamienista plaża porośnięta drzewami, dobrze zagospodarowana z kładką wzdłuż wody i błękitną przejrzystą wodą. Widok na wysepkę Marathonisi oraz na półwysep Vasilikos tworzyły niesamowity klimat. Śliczna plaża. Żałujemy, że tak późno na nią trafiliśmy.
urocza plaża Keri
plaża Keri
Keri
w porcie Keri
Spacer do portu Keri zaowocował odnalezieniem takiego oto cuda na trzech kółkach. Pojazd ten przedstawiał chyba jakiegoś stwora z mnóstwem oczu i zębatą paszczą. Zabawne znalezisko :)
Po zwiedzeniu plaży i portu Keri postanowiliśmy pojechać do wioski o tej samej nazwie i poszukać dojazdu do latarni morskiej. Aby odnaleźć drogę do wioski należało przejechać na drugą stronę półwyspu wąziutkimi ścieżkami, wśród gajów oliwnych. Taaak.. takie greckie klimaty lubię najbardziej. Nie imprezownie, ale wieś, owce, kozy, gaje oliwne.
droga do Keri
wioska Keri
Po przejechaniu przez wioskę trafiliśmy na coraz węższe dróżki aż dojechaliśmy do samego końca półwyspu i do latarni morskiej. Widok jaki stamtąd się rozpościerał zapierał dech w piersiach.
widok z klifu
Keri - widok na klify
na kawie z kociskami
obiadek u Achillesa
Taaak... zdecydowanie Keri to piękne miejsce. Żałowaliśy tylko, że zabrakło nam czasu na rejs na Marathonisi oraz do jaskiń Keri. Czas pomału leciał i trzeba było się zbierać w drogę powrotną. Postanowiliśmy na koniec odwiedzić Achillesa i Toma. Także nasz ostatni obiadek na Zakynthos zjedliśmy ponownie w Laganas. Achilles przywitał nas standardowo w brudnej koszulce ale z wielkim uśmiechem i okrzykiem radości. Spędziliśmy u niego prawie dwie godziny i wyjechaliśmy na lotnisko. Tam na parkingu zmieniliśmy ubrania na "polskie" czyli długie jeansy i grubsze koszulki ponieważ niestety w Polsce było jakieś 15 stopni chłodniej.
Nasz pobyt zakończył się trochę za szybko, ale cóż. W pięknym miejscu z miłymi osobami czas szybko leci. Będziemy chcieli wrócić na Zakynthos aby spotkać się naszymi przyjaciółmi i aby zobaczy to na co nie starczyło nam czasu.
Po 2 godzinach wysiadaliśmy na lotnisku w Poznaniu gdzie mieliśmy zostawione nasze autko, a o 3:00 w nocy byliśmy już w naszym domku.
Gdzie nocowaliśmy?
Filitsis Studios
Miejscowość: Laganas
bukowane na booking.com Czy polecamy? Zdecydowanie tak. Są to prosto urządzone studia z łazienką i aneksem kuchennym, dla osób które przyjechały zwiedzać lub imprezować ;) bo Laganas to miejsce dla kochających imprezy ;)
Lokalizacja: blisko do lotniska, blisko do centrum rozrywki, blisko do plaży (ok 1,5 km), blisko do sklepów i wypożyczalni aut. Lokalizacja sprzyjająca zwiedzaniu zarówno stolicy jak i dwóch półwyspów (Vasilikos, Keri). Poza tym, wyspa jest niewielka więc spokojnie Laganas może posłużyć za bazę wypadową do zwiedzania całej wyspy.
Studia prowadzone są przez sympatyczną rodzinę. Właściciele są pomocni i życzliwi :)
My zyskaliśmy nowych przyjaciół :)
patio
Filitsis Studios
nasz pokój
Filitsis Studios
patio
Jeśli
ten wpis był dla Ciebie przydatny, albo po prostu podobał Ci się,
zostaw po sobie ślad w komentarzu, chciażby wstawiając uśmiech, albo
swoją opinię, uwagi czy sugestie. Dla Ciebie to tylko chwilka, a dla nas
to niezwykle cenna informacja pozwalająca pracować nad rozwojem strony.
BByliśmy na Zante od 8.09 do 15.09.To było moje wieloletnie marzenie.Najpierw Grecja a ze Zante..taka rodzinna decyzja.Było mi w sumie obojętnie.Pojechaliśmy z biura ponieważ był to nasz pierwszy wyjazd poza granice PL :-) Od pierwszego dnia,od momentu kiedy wsiedliśmy do autokaru który zabrał nas spod hotelu na wycieczkę...przepadałam.Minęło ponad półtora miesiąca a ja nadal nie mogę przestać sie uśmiechać.Ja nie wiem jak jest gdzie indziej ale tam jest ...wspaniale to mało powiedziane.Byliśmy na dwóch wycieczkach...również na Mix..potem dwa dni auto i szwenda po wyspie.Polecam z całego serca.Nie byliśmy na Kefalonii.i w kilku innych miejscach bo zabrakło czasu....cóż..:-) trzeba będzie wrócić.Kawałek serca został...Kolejne marzenia o innych miejscach w Grecji czekają na realizację..Pewnie kiedyś zostane bez serca jak będę sie tak zakochiwac :-) :-) :-) pozdrawiam
Pięknie napisane :) Tak się właśnie rodzi miłość do Grecji :) Dokładnie tak samo się czułam po pierwszym pobycie w Grecji, a później już musiałam tam jeździć :) Zapraszam również do relacji z innych wysp :) Pozdrawiamy serdecznie
W tym roku wybieramy się na Zakynthos w wakacje, a taki szczegółowy opis, jak wyżej posłużył mi do zrobienia notatek. Na pewno coś wybierzemy z tych miejsc.
Jula,fantastycznie ��Czytając Twoją opowieść czułam się jakbym tam z wami była ...
OdpowiedzUsuń:) :-* dzięki :) Jeszcze kiedyś w Grecji się spotkamy :D
UsuńBByliśmy na Zante od 8.09 do 15.09.To było moje wieloletnie marzenie.Najpierw Grecja a ze Zante..taka rodzinna decyzja.Było mi w sumie obojętnie.Pojechaliśmy z biura ponieważ był to nasz pierwszy wyjazd poza granice PL :-) Od pierwszego dnia,od momentu kiedy wsiedliśmy do autokaru który zabrał nas spod hotelu na wycieczkę...przepadałam.Minęło ponad półtora miesiąca a ja nadal nie mogę przestać sie uśmiechać.Ja nie wiem jak jest gdzie indziej ale tam jest ...wspaniale to mało powiedziane.Byliśmy na dwóch wycieczkach...również na Mix..potem dwa dni auto i szwenda po wyspie.Polecam z całego serca.Nie byliśmy na Kefalonii.i w kilku innych miejscach bo zabrakło czasu....cóż..:-) trzeba będzie wrócić.Kawałek serca został...Kolejne marzenia o innych miejscach w Grecji czekają na realizację..Pewnie kiedyś zostane bez serca jak będę sie tak zakochiwac :-) :-) :-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPięknie napisane :) Tak się właśnie rodzi miłość do Grecji :) Dokładnie tak samo się czułam po pierwszym pobycie w Grecji, a później już musiałam tam jeździć :) Zapraszam również do relacji z innych wysp :) Pozdrawiamy serdecznie
UsuńW tym roku wybieramy się na Zakynthos w wakacje, a taki szczegółowy opis, jak wyżej posłużył mi do zrobienia notatek. Na pewno coś wybierzemy z tych miejsc.
OdpowiedzUsuń