Najzabawniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że sam lot trwa 2 godziny i 20 minut, ale dojazd na lotnisko zajął nam 6 godzin i wiele godzin czekania i marznięcia na lotnisku w Warszawie. Z domu wyjechaliśmy w sobotę o 11:00, na miejscu w Kamari byliśmy w niedzielę rano...
Kamari
|
zejście do portu |
|
zejście do portu |
|
Thira |
Spacer po Thirze warto zakończyć zejściem do portu. Mimo iż w stolicy znajduje się piękny port to jednak większość statków przybywa do oddalonego o kilka kilomerów portu Omalos Athinios (główny port wyspy). Nie mniej jednak port w Thirze jest piękny i wart odwiedzenia. Poza tym, istnieją trzy sposoby dotarcia do niego: pieszo, na osiołku lub wagonikiem kolejki górskiej
Cable car.
My zdecydowaliśmy się na przejażdżkę cable car z dołu na górę. Okazało się to trafnym wyborem. Jechaliśmy sami. Ani żywej duszy w kolejce. Na górze natomiast - po opuszczeniu wagonika, nie mogliśmy przebrnąć przez tłum chcący dostać się do wagoników. Kolejka miała kilkaset metrów, a czas oczekiwania z całą pewnością wynosił co najmniej godzinę.
|
Thira - w porcie |
|
Thira - w porcie |
|
Thira - w porcie |
Będąc po zachodniej stronie wyspy można podziwiać cudowny widok na kalderę oraz na okoliczne wysepki wchodzące w skład archipelagu Santoryn, tj. Nea Kameni, Palea Kameni, Thirasia i Aspronissi.
Kaldera - czyli kocioł powstały po zapadnięciu się części stożka wulkanicznego, została zalana wodą. Jest to największa kaldera na świecie. Ma 10 km średnicy. Wokół kaldery zlokalizowane są wyspy wchodzące w skład archipelagu. Niegdyś (przed wielkim wybuchem) stanowiły one całość razem z wyspą Thira (potocznie zwaną Santorini) - wyspę o nazwie Strongili.
Dzień spędzony w Thirze był niezwykły. Piękne widoki, urocza zabudowa, błękit morza łączący się z błękitem nieba.
Pobyt w Thirze zachęcił nas do wynajęcia środka transportu, aby zobaczyć inne miejsca na tej niesamowitej wyspie. Biorąc pod uwagę ilość turystów w Thirze - uznaliśmy, że auto niekoniecznie musi być tym razem dobrym pomysłem. Zachęceni namową naszych przyjaciół - nasz wybór padł na skuter.
Wypożyczalnia skuterów i jazda po greckich drogach
|
nauka jazdy |
Jeżeli chodzi o skuter, raczej żadne z nas nie miało doświadczenia, a na blankiecie prawa jazdy tylko u mnie widniał zapis upoważniający do wynajęcia tego środka transportu, w dodatku o pojemności do 50 dm3. Gdyby nie to, że miesiąc wcześniej wymieniałam mój blankiet prawa jazdy - żadne z nas nie miałoby możliwości wynajęcia skutera. Obecnie do kategorii B dopisują dodatkowe kategorie: AM i B1 ;) Mój mąż miał pojęcie jak prowadzić skuter. Ja nie koniecznie, ale od czego jest internet. Dowiedziawszy się jak wygląda teoria w prowadzeniu tej diabelskiej maszyny, gdzie jest gaz, gdzie hamulec i co kiedy należy wciskać, a czego lepiej nie, byłam gotowa na rozmowę w wypożyczalni. Pracownicy wypożyczalni są dość wyczuleni na punkcie sprzętów. Generalnie - to dobrze. Wszak chodzi o to aby nie zrobić krzywdy sobie, komuś i nie uszkodzić sprzętu. Rzeczywiście w wypożyczalni padły pytania czy jeździłam już po greckich drogach, czy jeździłam skuterem, czy mam odpowiednie prawo jazdy i czy wiem jak się skuter prowadzi. Oczywiście doświadczenie jazdy na innych wyspach, czy na kontynencie nie ma dla wypożyczającego znaczenia, gdyż, jak mówią: "Santorini jest specyficzna i tu się jeździ inaczej niż na innych wyspach". Hmmmm... Inaczej się nie jeździ. Grecy są specyficzni pod tym względem. Nie mniej jednak nie zauważam różnicy pomiędzy jazdą na Krecie, a jazdą na Santorini. Jedno co warto podkreślić to to, że pomimo tego, że jazda w Grecji jest specyficzna, w Polsce kierowcy są jednak bardziej nieprzewidywalni. Grek jak łamie przepisy to przynajmniej można wyczuć co zrobi i jak się zachowa. W Polsce czasami ma się wrażenie, że autostrada to jakaś gra komputerowa, albo strzelnica, nigdy nie wiadomo co się wydarzy. W Grecji - jednak jest to w jakimś sensie przewidywalne. Chociaż zdecydowanie w Grecji zauważalne jest również większe przyzwolenie na jazdę pod wpływem alkoholu. Któregoś wieczoru, siedząc jak zwykle na kolacji w knajpce w Kamari byliśmy świadkami greckiego temperamentu w pełnej odsłonie. Grupa mężczyzn w pewnym momencie pokłóciła się, w ruch poszły krzesła. Zrobiło się dziwnie nieswoje - w końcu nie co dzień jest się świadkiem takiej sceny. Mężczyźni byli pod wpływem alkoholu, oczywiście wszyscy przyjechali do knajpki pojazdami. Aby zakończyć rozróbę i pozbyć się największego awanturnika, koledzy postanowili wsadzić go do auta i nakazać odjechać. Jak się zapewne domyślacie - ów mężczyzna był nie tyle pod wpływem alkoholu - co ledwo trzymał się na nogach. Usadzony prawie siłą za kierownicą, z piskiem opon odjechał, zrobił dwie zaczepne rundki wokół knajpy, po czym pojechał na dobre. Nikogo to nie zdziwiło i nie zaniepokoiło, co gorsza.
|
Kamari - snurking |
Dni pomiędzy kolejnymi wyprawami w głąb wyspy spędzaliśmy w Kamari, najczęściej na kamienistej plaży odpoczywając, pływając i snurkując. Woda jednak nie zawsze jest tak przejrzysta jak poniżej. Generalnie taki stan zdarzał się raczej rzadko. Częściej jednak woda jest dość mętna, a prądy nanoszą drobne zanieczyszczenia powodujące brak przejrzystości. Dno usłane jest czarnymi kamieniami wulkanicznymi, które dodatkowo potęgują mroczną barwę wody. Taka jednak jest specyfika tej wyspy. W końcu to wyspa na wulkanie.
|
pod wodą |
|
snurking w Kamari |
|
snurkowanie w Kamari |
Pierwszą wyprawę w głąb wyspy na skuterze postanowiliśmy odbyć w kierunku południowym: zobaczyć półwysep Akrotiri, latarnię morską i słynną czerwoną plażę.
Półwysep Akrotiri
Na półwyspie znajduje się starożytne miasto o tej samej nazwie. Jest to miejsce niezwykłe, znane na całym świecie, a sami Grecy mówią o nim, że są to greckie lub minojskie Pompeje. Legenda (poparta nie mniej jednak pewnymi zapisami), ale i prowadzone badania archeologiczne mówią, że legendarna Atlantyda musiała istnieć naprawdę, a jeżeli tak - to właśnie tu musi być to miejsce. Na chwilę obecną teoria zaginionej Atlantydy odnosi się tylko i wyłącznie do Santorini. Przed wybuchem wulkanu, minojskie miasto - Akrotiri było jednym z ważniejszych ośrodków greckiej kultury. Miasto było nadpodziw rozwinięte, zamieszkiwali je bogaci ludzie. Wielki wybuch jednak doprowadził do zagłady miasta i przyczynił się do zagłady cywilizacji minojskiej. Oddziaływanie wybuchu wulkanu było odczuwalne nie tylko na okolicznych wyspach cykladzkich, ale również na Krecie i we Włoszech. Potężny wybuch niósł ze sobą olbrzymie ilości magmy, pyłów i pumeksu, doprowadził do zapadnięcia się części wyspy i powstania tsunami, które dotarło aż do Krety. Była to niewyobrażalna katastrofa. Dowodami popierającymi tę tezę jest np pumeks znajdywany na Krecie. Naturalnie pumeks nie występuje na Krecie. Jest pochodzenia wulkanicznego. Potężny wybuch doprowadził do uwolnienia olbrzymich ilości pumeksu, który niesiony falą tsunami dotarł do Krety. Po wybuchu jeszcze przez długi okres czasu morze pokryte było olbrzymimi ilościami pływającego pumeksu. Brzmi to dość nieprawdopodobnie, nie mniej jednak poparte jest dowodami naukowymi. Odkryte przez archeologów zastygłe miasto - jest niezwykłym miejscem wartym odwiedzenia i podziwiania cudów cywilizacji minojskiej. Warto obejrzeć brytyjski program dokumentalny pod tytułem: "Atlantyda. Źródła legendy" w reżyserii Natalie Maynes (rok produkcji 2010). Program opowiada o zaginionej Atlantydzie, o licznych badaniach archeologicznych prowadzonych na Santorini, Warto obejrzeć przed wylotem na tę niezwykłą wyspę. Zupełnie inaczej się później zwiedza.
Faros
Na końcu półwyspu Akrotiri znajduje się latarnia morska Faros. Miejsce niezwykłe, klimatyczne. Ten kraniec półwyspu warto zobaczyć ze względu na latarnię, ale również i ze względu na niesamowite widoki. W okolicy latarni bez problemu możemy zaopatrzyć się w owoce na straganie :) Warto wziąć jednak ze sobą wodę :) w tych warunkach i w tych temperaturach naprawdę jest niezbędna.
|
w drodze na Akrotiri |
|
Faros |
|
stragan z owocami |
Red Beach
Podążając w drogę powrotną z latarni morskiej postanowiliśmy zajechać na słynną czerwoną plażę. Santorini słynie z tego, że każda z plaż jest inna, niezwykła, niesamowita, niepodobna do pozostałych. Czerwona plaża zlokalizowana jest w niewielkiej odległości od starożytnego miasta Ancient Akrotiri. Jest to niewielka plaża, ze względu na swoją popularność - bardzo często zatłoczona. Największe wrażenie plaża robi podziwiana z góry - z drogi, którą się na nią dociera. Wyraźnie widać wówczas czarne i czerwone wulkaniczne skały kontrastujące z błękitem morza. Schodząc bezpośrednio na plażę odkrywamy jej niezwykły urok, potęgę wysokich klifów oraz tajemnicze drzwi w pionowej wulkanicznej ścianie. Wszystko to tworzy niesamowity obraz tej niezwykłej plaży. Santorini zaskakuje na każdym kroku, za każdym zakrętem.
|
Red Beach |
|
tajemnicze drzwi |
|
tajemnicze drzwi |
|
niezwykły kościółek przy Red Beach |
|
niezwykły kościółek przy Red Beach |
|
niezwykły kościółek przy Red Beach |
Plaża zrobiła na nas wielkie wrażenie. Kontrast pomiędzy błękitem wody a czerwienią skał, surowość krajobrazu i tajemnica czyli drzwi w ścianie. Całości dopełniał biały kościółek przy parkingu z białymi prawosławnymi krzyżami wymalowanymi na czerwonej skale.
Warto było zobaczyć to miejsce.
Wracając do Kamari zjechaliśmy z trasy chcąc odwiedzić małą wioskę po drodze. Do dziś nie wiemy gdzie to było, ale było uroczo. Małe wąskie uliczki, wolne od turystów :) Niezwykli mieszkańcy, witający się z nami uśmiechem i gestem machania... Cudne miejsce.
|
przystanek w trasie |
|
przystanek w trasie |
|
przystanek w trasie |
Następnego dnia również postanowiliśmy ruszyć w kierunku Akrotiri. Zachęceni małymi wioskami i uroczymi wąskimi uliczkami - nasz wybór padł na Megalochori, Emporio i Vlychadę.
Megalochori
|
zwiedzamy |
Malownicza wioska na Santorini, zabudowana tradycyjnymi białymi domkami, pośród których można spacerować wąskimi uroczymi uliczkami. Cechą charakterystyczną tej osady są wysokie mury chroniące domostw. Zabudowa taka związana jest z historią wyspy i tej miejscowości, z piratami grasującymi niegdyś w tych rejonach morza śródziemnego. Historia Megalochori to również historia kupców i przewoźników handlujących winem Vinsanto, które zresztą w dalszym ciągu jest produkowane na wyspie.
Głównym centrum woski jest plac otoczony kawiarniami, kafenionami, stąd w różnych kierunkach rozchodzą się labirynty wąskich uliczek.
|
parakalo |
|
Megalochori z góry |
|
Megalochori |
|
mury i ciężki drewniane drzwi |
|
Megalochori |
|
główny plac |
|
wjazd do miasta |
|
urocze sklepiki |
|
zabudowania |
Największe wrażenie robiły na nas stare opuszczone domy, pochłaniane pomału przez roślinność. Mimo wszystko był to widok w jakimś sensie smutny. Tam gdzie było niegdyś życie, dziś domy niszczeją, pochłania je natura. Są od dawna niezamieszkałe, a mimo to kolor okiennic i drzwi wciąż jest intensywnie błękitny. Piękne. To jest dom, o którym naprawdę pomyślałam, że chciałabym go przywrócić do życia, wstawić okna i zamieszkać :) Zwłaszcza w tak niezwykłym miejscu jak Megalochori. Piękny.
Emporio
Kolejna wioska przez którą przejeżdżaliśmy w drodze na Vlichadę. EMporio zwana jest pod dwiema nazwami: Emporio i Nimborios. Leży 12 km od stolicy wyspy: Thiry, w pobliżu gór Profitis Ilias. Emporio charakteryzuje się niską zabudową białych domków, wąskimi klimatycznymi uliczkami i zamkiem Goulas, kościołem Saint Nicholas Marmaritis.
|
kościół |
|
Emporio |
|
Zabudowa Emporio |
|
uliczki Emporio |
|
Emporio |
Po spacerze wąskimi uliczkami wśród klimatycznej tradycyjnej zabudowy Emporio postanowiliśmy ruszyć w dalszą drogę - kierunek plaża Vlychada.
O tej plaży dowiedziałam się szukając informacji o wyspie Santorini. To naprawdę zaskakujące, że tak mała wyspa ma tak zróżnicowany krajobraz, zarówno jeżeli chodzi o różnice pomiędzy częścią zachodnią, a wschodnią, ale również pomiędzy poszczególnymi plażami. Dzień wcześniej plażowaliśmy na czerwonej plaży, a tego dnia mieliśmy zobaczyć niesamowitą plażę z dziwnymi formacjami z piaskowca.
Droga na Vlychadę jest niepozorna, wręcz nie zapowiada tego, że na miejscu można zobaczyć tak niebywałą plażę. Wąska asfaltowa dróżka wiedzie kilometrami przez nizinny rejon Santorini. Nic ciekawego po drodze się nie mija. Dosłownie. Pustkowia, pojedyncze, nieciekawe zabudowania i krajobraz przypominający wręcz pustynny step. Taka jest Santorini. W każdym rejonie inna i zaskakująca. Dojechaliśmy wreszcie do skrzyżowania. Droga prowadziła w lewo lub w prawo, a przed nami stała wielka ściana, chyba ogrodzenie. Zaparkowaliśmy nasz skuter pod ścianą i poszliśmy tam gdzie szła większość ludzi - w lewą sronę w kierunku morza. Dotarliśmy :)
Po dniu pełnym wrażeń - wróciliśmy do Kamari.
Na Santorini spędziliśmy dopiero tydzień, bardzo aktywny tydzień, pełen wrażeń Zobaczyliśmy wiele, a jeszcze tyle przed nami: Pyrgos, wulkan, Oia, baza NATO, a może rejs na jakąś inną sąsiednią cykladzką wyspę :) i przecież trzeba jeszcze zobaczyć wschód i zachód słońca...
Zapraszam do części drugiej (wkrótce)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz