Flag Translate

Lista rozwijana - podróże

Wielka Brytania

Siga Siga - My Word na Facebooku oraz na Instagramie

Wielka Brytnia to moje piękne wspomnienie sprzed hmmm.... ponad 10 lat
W Anglii byłam 2 lata z rzędu. To był 2004 r. i 2005 r.
Nie rozgraniczam opisów na poszczególne lata ponieważ kierunek i cel był zawsze ten sam. Anglia była dla mnie miejscem bardzo ważnym. To tam poznałam wspaniałych ludzi, z którymi przyjaźnię się do dziś. Bez tych wyjazdów nie byłoby to możliwe :)
Mam bardzo duży sentyment do tego okresu mojego życia i wiele pięknych wspomnień. Mam nadzieję, że będzie mi kiedyś dane odwiedzić wszystkie miejsca, z którymi wiąże się tak wiele wspomnień, a są to przede wszystkim: Nocton, Dunston, Metheringham, Lincoln i Londyn. Zamieszczone poniżej zdjęcia miejscowości Nocton, Dunston i Lincoln odnoszą się do okresu 2004- 2005r.  Natomiast zdjęcia z Londynu i historia dotycząca pobytu tam to rok 2005. Wtedy - w lipcu - miał tam miejsce straszny zamach terrorystyczny, w którym zginęło bardzo dużo osób. Byliśmy wtedy w Londynie dlatego poniżej opisuję dłużej ten pobyt.

A to już sam Londyn i jego charakterystyczne miejsca... 
London Bridge
London Bridge
Buckingham Palace

W 2005r. w lipcy ja i moi znajomi spędziliśmy tam ponad tydzień i niestety zbiegło się to z zamachami w metrze i autobusach... Bardzo przykre wydarzenie, które pochłonęło niestety masę ofiar. Ale o tym poniżej.
London Eye
Tower of London
Podczas zwiedzania Londynu bardzo chcieliśmy obejrzeć London Tower, London Bridge, Buckingham Palace i Muzeum Madam Tussauds. Przez cały tydzień bardzo intensywnie podróżowaliśmy wszelkiego rodzaju transportem po całym mieście odwiedzając co ciekawsze rejony. Byliśmy zafascynowani ogromem miasta, pomocą i uprzejmością jego mieszkańców. Było naprawdę pięknie, a do tego (co jest podobno dziwne dla wysp brytyjskich) pogoda dopisywała).
Spacerowaliśmy uliczkami i ulicami tej metropolii podziwiając zabytki znane nam dotąd jedynie ze zdjęć i filmów.
Tower of London
ulice Londynu
Tower of London
Tower of London
Tower of London

Tower of London
 
w muzeum Madame Tussauds
 W dniu naszego wyjazdu z Londynu w dalszą część drogi do Lincoln - 7 lipca ostatni raz pojechaliśmy na zakupy, aby zaopatrzyć się w niezbędne rzeczy na dalszy etap naszego pobytu w Wielkiej Brytanii. Jak większość Polaków - nasz pobyt tam to jednak nie miało być samo zwiedzanie. Mieliśmy spędzić tam kolejne 3-4 miesiące.
W drodze powrotnej, w autobusie ludzie zaczęli się dziwnie zachowywać. Wiele osób nie kryło emocji... częśc osób płakała. Nie wiedzieliśmy co się stało. Kilka osób rozmiawiało bardzo głośno przez telefony i pytała o jakieś osoby: gdzie oni są? kto zginął? czy żyje? w jakim jest szpitalu?
Okazało się również, że nasz autobus przestał jeździć na pełnej trasie...   Sporą część drogi musieliśmy pokonać pieszo.
Z uzyskanych informacji dowiedzieliśmy się, że w Londynie był zamach :( wybuchły bomby w metrze i w autobusach. Sporo osób zginęło, a jeszcze więcej jest w szpitalach.
Tego dnia mieliśmy mieć autobus do Lincoln. Ale jak się okazało, wszystkie autobusy z dworca Victoria Station były wstrzymane. Przebukowaliśmy nasze bilety na następny dzień - 8 lipca.
Ta noc była dość ciężka i stresująca. Nikt z nas nie wiedział co się dzieje, a do tego mieliśmy problem, żeby połączyć się z Polską. Kolejny dzień i myśl o autobusie również nie nastrajały optymistycznie. Jedno było pewne - chciałam być już jak najdalej od tego miasta.
8 lipca... do Victoria Station było dość daleko. Trzeba było się tam jakoś przedostać, a ja się zaparłam i nie chciałam wejść do autobusu. Staliśmy tak przed blokiem i myśleliśmy co robić. Jedyną osobą, która zauważyła, że coś jest nie tak i mamy jakiś problem był mężczyzna mieszkający w bloku obok. Ubrany był w czarny chałat i kapelusz. Miał krótko przystrzyżone włosy, długie pejsy i brodę. Na głowie miał czarny kapelusz. Podszedł do nas i zapytał jak może nam pomóc. Był bardzo miły. Jak powiedzieliśmy, że obawiamy się jechać autobusem na dworzec autobusowy, szybko zadzwonił po swojego przyjaciela, który podjechał samochodem i zaoferował zawiezienie nas na Victorię. Obaj mężczyźni byli niezwykle mili. Do dziś pamiętam twarze obydwu. Bardzo nam pomogli.
Po dowiezieniu na miejsce daliśmy kierowcy 25 funtów. Na 4 osoby nie był to duży wydatek.
I tak oto dostaliśmy się w okolice Victoria bus station. Jak się miało za chwilę okazać.... nie miała się jeszcze zaczynać spokojna podróż. Wokół dworca kręciło się sporo policji. W związku z wydarzeniami, jaki miały miejsce dnia poprzedniego - nie było w tym nic dziwnego...

Doszliśmy na peron, z którego miał odjeżdżać nasz autobus. I tu poczułam naprawdę spory niepokój... Nigdzie indziej nie było tyle policji jak tu. To było naprawdę dziwne... i jak się miało okazać za chwilę... nie bez powodu.
Nagle jeden z policjantów zaczął gwizdać w gwizdek, inny zaczął krzyczeć aby natychmiast opuścić dworzec. Rozpoczęła się ewakuacja. Każdy łapał za swoją torbę i biegł ile sił w kierunku wyjścia. A Victoria nie jest mała... Ludzie potykali się o swoje torby i zdarzały się upadki. Jeden pomagał drugiemu wstać i biegli dalej. Ludzie byli przerażeni, niektórzy płakali. Każdy jednak chciał się stamtąd wydostać jak najszybciej.
Cały tłum ludzi stanął po drugiej strony ulicy na przeciwko dworca Victoria. A my wśród nich.
Nie wiedzieliśmy co robić, a przede wszystkim jak wydostać się z Londynu. Postanowiłam zadzwonić do menadżera fermy, na którą jechaliśmy. Po dłuższej rozmowie i wyjaśnieniu, że właśnie zostaliśmy ewakuowani - ten nakazał nam natychmiastowe opuszczenie Londynu.. Ok... tak też chcieliśmy zrobić. Problem polegał na tym, że nie wiedzieliśmy jak. Niestety nikt po nas nie mógł wysłać samochodu, odległość była zbyt duża, a i osób przyjezdnych do Nocton też każdego dnia było sporo.
Menadżer powiedział abyśmy udali się na King's Cross. Niestety tam właśnie były największe wybuchy dnia poprzedniego i to tam zginęło najwięcej osób. Tak więc ta droga nie wchodziła w grę.
Jedna myśl krążyła po głowie, że teraz nie możemy stać w tym tłumie. Jeżeli ktoś będzie chciał zaatakować ponownie - wysadzi się włśnie wśród tych wszystkich zgromadzonych tu ludzi. Przeszliśmy jeszcze dalej, tak aby patrzeć na cały ten tłum z bezpiecznej odległości. Nie wiem ile to trwało - miałam wrażenie, że całą wieczność - rozległy się glosy nawołujące, że wszystko jest w porządku i można wrócić na hale odjazdów. Z niemałym strachem powoli zaczęliśmy wracać na nasz peron. Ludzie stali się bardziej czujni. Każdy obserwował każdego. Okazało się, że cały niepokój został wywołany pozostawionym bez opieki plecakiem. Stąd cała ewakuacja. Nie wiem jednak co było w środku. Po 15:00 wsiedliśmy do naszego autobusu i ruszyliśmy do Lincoln.
Podróż minęła w miarę spokojnie, bez niespodzianek, chociaż każdy w środku czuł niepokój.

Nocton - Farma - nasz dom w okresie 2004-2005 r.
 
warunki były suuuper :)
Nocton - caravany
w 2004 r. tak się mieszkało
Nocton - 2005r.
Nocton
Nocton

Nocton
Nocton

Nocton

i romantycznie :)
Nocton

























 Dunston -urocze miasteczko obok Nocton (foto 2004r.)


Dunston  - kościół
Dunston
Dunston church






Lincoln - moja miłość
 
Lincoln - katedra
katedra - w środku
widok z wierzy zamkowej
organy w katedrze
katedra - Lincoln
katedra
katedra w środku
Lincoln - widok na katedrę
Katedra
za tym się tęskni
Lincoln
kompleks zamkowy
spacerując po Lincoln
wieża zamku w Lincoln
zamek dzidziniec
spacer po Lincoln

Lincoln Castle
zamek w Lincoln
wieża zamku
mury
cudnie


  
Nocton - miasteczko

kościółek
cmentarz przy kościele
Nocton

ten piękny dom niestety spłonął
ścieżka do "domu strachów"
cudnie
tak uroczo można mieszkać
spacerując

domki
ogród

cudnie
bydło na pastwisku
uliczka w Nocton











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz